czwartek, 30 czerwca 2011

Godzina Miłosierdzia

Andrzej Bogusław Dudek



 Godzina Miłosierdzia
- odprawiana o godzinie 15.00 - upamiętnia konanie Jezusa na krzyżu za grzechy całej ludzkości. Jest ona wezwaniem do wdzięcznego zwrócenia swych mysli i serca w stronę Boga - Człowieka, który ofiarował sie i umarł za nasze niewierności. Świeta Faustyna została poproszona przez samego Jezusa, aby ta Godzina w szczególny sposób czczona była na ziemi.

" O trzeciej godzinie błagaj Mojego Miłosierdzia, przede wszystkim dla grzeszników i choć przez krótki moment zagłębiaj się w Mojej męce, w Moim opuszczeniu i w chwili konania. Jest to wielka godzina dla świata całego." /Dz.1320/

Pan Jezus z niepojętą miłością zwraca sie do każdego człowieka. Z wyjątkową wrażliwością otwiera Swoje Serce dla tych, którzy w Godzinie Miłosierdzia łączą się z Nim w ufnej i żarliwej modlitwie. Zaprasza, by w tym świętym czasie z miłością zatopić się w Jego Miłosiernym Sercu i trwać przy nim upraszając miłosierdzia dla całego świata, zapewniając, iż:" Nie odmówi duszy niczego, o co Go prosi /por.Dz/

Bóg nieustannie poszukuje takich ludzi, którzy ulżą Jego osamotnieniu, które przenikało Go podczas męki i konania na Gorze Kalwarii. Zaś jeszcze milsi stają Mu się ci, którzy łagodzą Jego ból czułą i gorliwa modlitwą - prosząc Go o miłosierdzie dla najbardziej grzesznych i oziębłych dusz. Na kartach dzienniczka s.Faustyna zapisała słowa Jezusa, w których wyraził w jaki sposób mamy przeżywać Godzinę Miłosierdzia, określił jej cel i przekazał obietnice związane z jej odprawianiem.

Syn Człowieczy nieustannie zachęca nas do praktyki Godziny Miłosierdzia. Podkreśla jej znaczenie i nieopisaną wartość. W niej to wykonało się dzieło odkupienia, przez które Jezus zadośćuczynił Bogu za nasze grzechy i grzechy całego świata. Najpiękniejszą pieśnią wypełniającą całe nasze życie winna stać się dla apostołów Bożego Miłosierdzia antyfona powtarzana w słowach Koronki: Miej miłosierdzie dla nas i całego świata."

Modlitwy w Godzinie Miłosierdzia

Koronka do Bożego Miłosierdzia

Droga Krzyżowa

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Gorzkie Żale

Litania do Bożego Miłosierdzia

Andrzej Dudek

---

Andrzej Dudek

Pragnienie głębi serca, czyli o medytacji słów kilka

Autorem artykułu jest ewelina_pspo



„W swej istocie medytacja jest usuwaniem się na plan dalszy i przyzwalaniem na to, by Bóg zajmował w naszym życiu pierwsze miejsce; jest robieniem kroku do tyłu, przez co nie skupiamy się na sobie, lecz na Bogu.

 W ten sposób odnajdujemy nasze miejsce w świecie, a nasze relacje porządkują się – nasze relacje z nnymi, ze stworzeniem, z Bogiem.”

John Main

Zazwyczaj kojarzy nam się z hinduizmem, buddyzmem, kwiatem lotosu, kadzidełkami, muzyką wprowadzającą w trans. W rzeczywistości medytacja nie służy jedynie uspokojeniu się, wyciszeniu - jest formą modlitwy, również modlitwy chrześcijańskiej, zakorzenionej w tradycji monastycznej. Mnisi udający się na pustynię, stosowali właśnie taką formę, jako najbardziej zbliżającą do Boga.  Niestety, modlitwa medytacyjna została zepchnięta na dalszy plan i utożsamiona z religiami wschodu.

 Być może jest szansa powrotu modlitwy kontemplacyjnej do „łask”. Benedyktyni tynieccy podjęli się zadania przedstawienia zasad i sposobów medytacji chrześcijańskiej. Powstała strona internetowa na której raz w tygodniu, w sobotę umieszczane są kolejne odcinki filmu z udziałem ojca Jana Pawła Konobrodzkiego.

Twórcy za cel przyjęli sobie, przybliżenie nam dziedzictwa medytujących mnichów, które otrzymaliśmy w Kościele Katolickim. Powoli i stopniowo wprowadzani jesteśmy w świat medytacji i modlitwy kontemplacyjnej.  Na początku dowiadujemy się czym jest medytacja i co oznacza słowo „medytować”.  Jak mawiał John Main „Medytacja jest bardzo, bardzo prosta. Nie powinniśmy jej komplikować. Jest doskonałym uspokojeniem ciała i ducha. W tym uspokojeniu otwieramy swoje serce na wieczną ciszę”.

Okazuje się, że medytacja to poznawanie własnego istnienia, świata w którym żyjemy, kultury, sztuki w całej ich głębi, prawdziwie, gdy opadną wszystkie maski i pozory. John Main, nauczyciel medytacji chrześcijańskiej, mistrz życia duchowego mówił, że „medytacja to droga do naszego centrum i pozostawanie tam w stanie przebudzenia, ożywienia, spokoju.” Medytując uciekamy od płytkości naszego życia, kierując się ku czemuś o wiele głębszemu. Oddalamy się od rzeczy przemijających i wkraczamy w to, co wieczne.

Medytować mogą wszyscy. Każdy z nas. Powstaje zatem pytanie: po co? Gdy obserwujemy uważnie, dostrzegamy więcej szczegółów. Medytując uczymy się widzieć patrząc i słyszeć słuchając, zamiast słyszeć i widzieć to, co chcemy.  Staramy się uczyć odbierać rzeczywistość całym sobą, próbując jak najwięcej dostrzec. W dzisiejszych czasach, kiedy z każdej strony krzyczą do nas reklamy, media kreują nasz styl, wizerunek, sposób myślenia i postrzegania, nauczyliśmy się żyć pewnymi schematami, widzieć obrazami. Te wyobrażenia powodują, że znika prawdziwy obraz rzeczywistości.Medytujemy, by czuć w pełni rzeczywistość, w której jesteśmy, budować dobre i pozytywne więzy z ludźmi, by szukać i strzec prawdy, a nie naszych wyobrażeń. Nie chodzi o to, żeby ulecieć w zaświaty, stracić kontakt z rzeczywistością, ale by być tu i teraz. Nie o to, by się znieczulić na ból i cierpienie, ale by stać się bardziej współczującym. Medytujemy, by czuć w pełni rzeczywistość w której jesteśmy. By mieć więź z Tym, Który jest. Medytować to znaczy szukać prawdy. Zwłaszcza w czasach, kiedy coraz bardziej pędzimy, nie wiadomo za czym i po co, trzeba nam stanąć w ciszy i zastanowić się nad sensem tego, co robimy.

Jak medytować? John Main zaleca medytację dwa razy dziennie. Twierdzi, że aby medytować, powinniśmy nauczyć się trwać w bezruchu. „Druga rzecz to uspokojenie ducha, które osiągamy przez nieustanne powtarzanie w ciszy, w głębi naszego ducha słów modlitwy lub też krótkiej formuły, choćby słowa Maranatha. Powtarzaj słowo w głębi ducha, przysłuchując się mu uważnie. Skoncentruj na nim całą swoją uwagę. To wszystko, co masz robić.” Ważna tu jest regularność i rytmiczność. Ojciec Jan Paweł zaleca, by znaleźć czas, odpowiednie miejsce, ciche i spokojne. Staramy się skupić uwagę na własnym oddechu i nie dać się rozproszyć. Oddychamy świadomie, zostawiając w sobie to, co potrzebne, a to, co zużyte i szkodliwe -  usuwając razem z wydychanym powietrzem.  Okazuje się, że aby medytować wcale nie trzeba mieć specjalnych umiejętności, zdolności. Może to robić każdy, w każdym miejscu i czasie, nie obawiając się, że gdy usunie na bok wszystkie myśli i oczyści swój umysł, zostanie on opanowany przez nieczyste siły. Nie trzeba się bać medytacji. „W tradycji chrześcijańskiej praktyka medytacji oznacza tyle, co bycie otwartym na Ducha Miłości, Ducha Bożego.”

To dopiero początek. Seria zapowiada się na wiele odcinków, z których każdy wnosi coś nowego, ciekawego, świeżego. Jest jeszcze wiele kwestii do omówienia.

 

Ewelina Drela

---

Ewelina Drela

www.tyniec.benedyktyni.pl/pspo


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Medytacja

Autorem artykułu jest Danuta Wachowska



Medytacja jest zanurzaniem się w sobie, w swojej przestrzeni ciszy, która jest połączeniem z Bogiem Miłości. Tą ciszę przenosisz na świat fizyczny aby zmniejszyć cierpienie planety. Takie jest zadanie medytujących.

 

Medytacja

Możesz zapytać, po co mi jest potrzebna medytacja? Czy jest ona konieczna w moim życiu?
Tak. Bez niej nie możesz przenieść swojej świadomości zagubionej w ciele fizycznym do duszy, gdzie uprzednio przebywała.

Nasza podróż z Nieba na Ziemię zakończyła swój bieg w ciele, jako biologicznej  maszynie. Świadomość ducha została przemieszczona na najbardziej odległy kraniec oddzielenia od Boga. Poprzez bieg rozdzielenia, zostaliśmy rozproszeni i podzieleni na części. Poprzez to zapomnieliśmy kim jesteśmy. Część nie może znać całości.

W ciele nastąpiła przez to całkowita desynchronizacja narządów, komórek i umysłu. Stworzył się chaos mentalny i zbiorowy. Musisz to uporządkować, gdyż w takim stanie rozhuśtania nic nie może długo istnieć. Runie jak budowla podczas trzęsienia ziemi.

Wstępem do porządku jest umysł, gdyż on napędza ciało poprzez myśli związane z ego – maszyną. Następnie maszyna jest wprowadzana w ruch za pomocą emocji. Biologiczna maszyna funkcjonuje poruszana energią pobieraną z kosmosu przez czakry. Są to  silniczki pobierające energię i zasilające sieć meridianów jako przewodów w ciele energetycznym. W ten sposób funkcjonuje nasze ciało – maszyna. Prochy ziemi są ożywiane energią kosmiczną.

Tak skonstruowany twór przez stwórców ciała zaczyna powoli zawodzić. To właściwy moment aby odwrócić bieg drogi i powrócić do Boga.  Jedynym wyjściem z rozproszenia świadomości jest jej ponowne skupienie. Medytacja poprzez różne techniki umysłu, wprowadza ład i porządek mentalny polegający na coraz większej uważności myśli.

 Śpiący ludzie, których jest przeważająca większość, nie posiadają skupionych myśli. Świadomość ich jest chaotyczna, gdyż zanurzona jest w emocjonalnym ciele. Zachowują się  jak „gadająca maszyna”, która wyrzuca potok słów nieskoordynowanych myśli.

Im głębiej człowiek upada, tym większy ma chaos w głowie i tym więcej mówi jego ciało. Mowa jest najbardziej materialną energią w człowieku. Widoczne jest to u alkoholików i psychicznie chorych osób, którzy bezustannie wyrzucają z siebie potok chaotycznych, bezmyślnych słów. To piekło ich umysłu, którego nie mogą znieść!

Jak to uporządkować?

Po pierwsze potrzebujesz pokory aby posłuchać innych oraz wewnętrznego głosu, który przemawia z głębi twojej duszy. Masz parę uszu i jedne usta, aby więcej słuchać niż mówić!
Ten krok poprowadzi cię poprzez modlitwę w kierunku Boga takiego, jakiego sobie na początku wyobrażasz.

Będzie to zawsze bóg mściwy, który za wszystko karze i żąda twojej ofiary za „grzechy” popełnione we śnie. Widzisz w sobie winę i przyjmujesz karę. Kiedy znudzi ci się system kary i winy, będziesz poszukiwał czegoś większego i innego. Być może znajdziesz Boga, który kocha cię i nie osądza ani nie karze śpiących ludzi.

To dobry moment aby przestać się bać Boga i odszukać drogę powrotną do Niego. Bóg Miłości zawsze z radością przyjmuje swoje dzieci, którymi wszyscy jesteśmy, po odrzuceniu ego. Gdy kogoś kochamy, to pragniemy być z nim. Natomiast, gdy kogoś się boimy, to uciekamy od niego. Oczywistą sprawą jest, że błędy przeszłości należy usunąć i przestać się dłużej karać. Wówczas Bóg sam zbliży się do nas w medytacji aby nam pomóc.

Oczyszczenie i przebaczenie jest konieczne, gdyż będziesz musiał zmienić swój ubiór. Z brudnego ciała przejdziesz do świetlistego aby stanąć w obliczu Boga. Na brudne ciało nikt nie zakłada czystego ubrania! Jest to niemożliwe.

Zaczynasz się powoli budzić ze snu uśpionej świadomości duszy i przebudzasz się do nowego życia. Wychodzisz powoli z nałogu myślenia, które jest twoim najgłębszym przyzwyczajeniem. Uzależnieniem wręcz.

Medytacja służy do powrotu „od świadomości ciała do świadomości duszy” , poprzez coraz większą uwagę na skupieniu i uważności. Z rozproszenia wracamy do skupienia; z analizy do syntezy poprzez abstrakcyjne pojęcia.

W medytacji czekamy na coś ważnego dla nas. W życiu ego czekamy na to, co nam się za chwilę czy w przyszłości przydarzy. Medytacja prowadzi ścieżką do spotkania z Bogiem Prawdziwym. To stan obecności w „tu i teraz” z którego przychodzi współczująca akceptacja. Zamieniasz bycie osobą na bycie czystą świadomością.

Medytacja prowadzi do mądrości, poprzez wymiar bezruchu ( ciszy), z którego wszystko pochodzi. Powracasz do Boga Jedynego, łącząc się z Jego ciszą poprzez stan uważności „tu i teraz”. Medytacja ma być twoim byciem i życiem tu na ziemi. Tą ciszę przynosisz do świata pełnego chaosu aby zmniejszyć ciemność na ziemi. Takie jest zadanie medytacji.

 


 

---

Danuta Wachowska www.danuta.stronawww.eu


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czy Wiesz, Do Jakiego Boga Się Modlisz?

Autorem artykułu jest Aleksander Pawłowski



Życie w świecie biegunowym, stwarza zawsze dwie potencjalne możliwości. Dwa różne położenia dźwigni. Z jednej strony jest dobro a z drugiej strony przeciwnej wydaje się być zło.  Dźwignia mimo wszystko stanowi jedność. Podobna sytuacja jest z bogami i Stwórcą.

419

Bóg Miłości czyli Stwórca wszystkiego jest w centrum stwarzania. Natomiast na obrzeżach są bogowie braku miłości, którzy sieją strach, zamęt  i przywiązanie do formy materialnej. Tacy bogowie są upostaciowieni i nazywani różnymi imionami w zależności od epoki. Stąd bóg ma formę człowieka.

Tam, gdzie kończy się miłość, wprowadzany jest na to miejsce strach. Ludzkość bardzo dawno temu odeszła od Stwórcy i żyje na najdalszym zakątku odległości od Niego, w ciągłym strachu o swoje życie.

Miłość jest stwarzaniem na wzór Stwórcy. Artyści i twórcy wielkiego formatu to ludzie, którzy żyją  energią żeńską, skierowani do wewnątrz swojej świetlistej istoty.
Lęk zamyka na stwarzanie i żyje brakami. Łatwo można to zauważyć, któremu bogu służymy.

Wszędzie, wśród ludzi słychać jedno zdanie: „ tak, ale brakuje mi pieniędzy i nie mam czasu!” To niezbity dowód, któremu z bogów oddajemy swoje prowadzenie. Człowiek oddany Stwórcy zawsze ma czas i pieniądze oraz zdrowie. Nigdzie się nie śpieszy, gdyż zdąża na  czas. Żyje tu i teraz, gdzie czas liniowy zanika a tworzy się czas wertykalny, zgodny z rytmem kosmosu.

Dlaczego w ludziach jest tyle braków, skoro wszystkiego jest w nadmiarze?

Uwierzyli w błędne prowadzenie. Ich droga jest skierowana donikąd. Są też tacy, którzy popadli w totalny chaos i jedyne wyjście widzą w „końcu świata” w 2012 roku. Są pełni radości, że ich koszmar skończy się niebawem.

Spotykam też ludzi, którzy zrezygnowali z poznawania siebie i świata, gdyż nie warto nic robić, bo rok 2012 zakończy ich egzystencję. Ten świat jest światem intencji. Jaką  intencję tworzysz, to taki obraz świata będzie ci dany.

Jak łatwo człowiek się poddaje! Jak szybko wierzy w przesłanie bogów strachu, którym zależy na tym aby siać lęk wśród swoich wyznawców. Każda religia czy sekta ma swojego boga, któremu wierzy bezgranicznie. Nie próbuje nawet sprawdzić czy to, w co wierzy jest miłością czy lękiem.

Tak łatwo i prosto jest odróżnić miłość i strach.  Miłość daje radość i pełnię. Stwarza dobrobyt i spokój umysłu.
Lęk trzyma człowieka w okowach ego, w ciągłym napięciu i strachu. Nie jest twórczy i dlatego daje braki: zdrowia, pieniędzy, czasu i sukcesu. Ego jest wytworem strachu. Pozbądź się lęku a ego zniknie.

Każdy z nas powinien zdecydować, czy chce być kierowany miłością Stwórcy, czy lękiem bogów obrzeża. Wszystko, co istnieje ma swoje centrum czyli środek. Są też peryferia, jako najbardziej odległe miejsca od centrum. Według tego wzorca zbudowany jest każdy atom, wszystkie miasta i państwa. Tak skonstruowany jest każdy z nas z centralnym sercem. Mózg jest niestety obrzeżem ciała. To poprzez niego istnieje połączenie ze światowym rozumem bogów, maksymalnie oddalonym od Stwórcy.
Cały kosmos i nasz układ Słoneczny funkcjonuje według tej zasady. Zawsze jest centrum i peryferie. Planety krążą wokół Słońca jak elektrony w atomie.
Ocean jest jednością kropel wody. Natomiast wybrzeże jest różnorodnością wszelkiego życia.

Wszędzie panuje jedna zasada: centrum i obrzeża. Z tego prostego powodu musi być dwóch zarządców. Jeden jest w środku jako Stwórca wszechrzeczy, który rozprzestrzenia swoje stworzenia. Drugi zarządca jest na obrzeżach i zaciska rozprzestrzenianie w formę. Podobnie jak wybrzeże oceanu wyznacza jego granice.

Środek jest zawsze jeden, natomiast na peryferiach jest mnóstwo form. Stąd wniosek, że bogów peryferyjnych musi być wiele aby stworzyć tyle różnych religii, sekt czy stowarzyszeń.

Obecnie z kosmosu napływają od centrum,  coraz wyższe wibracje  Stwórcy, które przesuną dalej wpływy miłości i światła. Bogowie obrzeży zostaną zepchnięci na dalsze granice. Ziemia wchodzi w czwarty wymiar i większość ludzi odczuje miłość jako naczelną zasadę życia.

Strach zostanie zepchnięty dalej i nie będzie dłużej oddziaływał na ludzi. Religie oparte na strachu muszą upaść, na wzór upadku komunizmu jako systemu zastraszania. Bogowie strachu odejdą wraz ze swoimi wiernymi, którzy im będą dalej służyć.

Na ziemi pozostaną odważni, zjednoczeni ze Stwórcą, którzy już dziś mają odwagę o tym mówić i pisać. Miłość zwycięży! Bóg Stwórca jest Jeden i otoczy każdego miłującego pokój swoją Miłością i Inteligencją.


Jeszcze możesz zmienić zdanie, jeśli pomyliłeś bogów. Strach zaciska, odrzuca wszystko co jest miłością i powoduje poczucie winy. Jeśli zaakceptujesz fakt, że się boisz, to usuniesz swoje wewnętrzne drżenie i staniesz się wolnym człowiekiem. Wówczas odnajdziesz właściwego Boga i zasmakujesz miłości, od którego ona pochodzi. Wierzę w ciebie, że przemyślisz tę ważną dla ciebie sprawę. Miłość jest inteligencją, która odsłoni ci tajniki twojej duszy.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Branie i dawanie - magia wymiany

Autorem artykułu jest Krzysztof Piotr Kina



Potrafisz brać bez poczucia winy? Potrafisz dawać bez oczekiwania wzajemności? Równowaga i umiejętność w brraniu i dawaniu jest bardzo ważna, niestety, u nas... nie zawsze mamy to w równowadze...

Branie i dawania – magia wymiany

Niezwykle istotnym dla naszego życia jest właściwy stosunek do brania i dawania. Ani jedno ani drugie nie jest ważniejsze lub mniej istotne. Tylko pełne szacunku dawanie i przyjmowanie niesie w sobie potężną, uzdrawiającą moc. Cud wymiany energii dzieje się tylko wtedy, gdy nasze serce rezonują na jednym, chętnym, szczerym i pełnym uznania dla naszych ról i pozycji stanie. I tylko wtedy będziesz szczęśliwy i pełny, gdy to, co dajesz będzie równoważone przez to, co bierzesz…

Istnieje jakiś dziwny mit na temat tego, że dawanie jest wyższym aktem niż branie. Doprowadziło to do tego, że nie potrafimy ani brać ani dawać. Każda nasza darowizna jest obarczona oczekiwaniem a każdy otrzymany prezent poczuciem, że trzeba się odwdzięczyć. To nie tak. W każdej prawdziwej wymianie, w akcie dawania i brania już w chwili wymiany całość zostaje zamknięta. Ilość energii ofiarowanej jest równa ilości energii, która płynie od wdzięcznego serca ofiarowanego. Jeśli energii wdzięczności nie ma to prezent nie zostaje przyjęty, ale to biorca traci. Prawdziwy akt ofiarowania nie potrzebuje energii wdzięczności, bo ofiarowanie powinno być bezwarunkowe, wolne od reakcji obdarowywanego. Jeżeli jednak ten zareaguje na ten akt wdzięcznością popłynie dodatkowa energia, która wzmocni obie strony. To, dlatego tak chętnie ofiarujemy komuś, kto potrafi okazać wdzięczność.

Gdy biorca potrafi właściwie docenić dar darczyńca rośnie(na ziemskim poziomie postrzegania komunikacji). Gdy biorca reaguje wdzięcznością u dawcy pojawiają się dodatkowe możliwości przekazywania jeszcze większej ilości. Tu zaczyna się dziać magia wymiany, cud dawania i brania. Biorca reaguje z wdzięcznością, zainteresowaniem i wtedy i dającego – na przykład nauczyciela przekazującego wiedzę duchową pojawiają się dodatkowe inspiracje, które również powinny trafić do biorącego… wtedy korzystają obaj… to tak jakby poprzez połączenie biorącego i dającego otwierał się jeszcze dodatkowy kanał wiedzy. To Wyższe Ja zaczyna działać i przelewać coraz więcej swoich łask, inspiracji. Komunikacja nie dzieje się na poziomie umysł – umysł tylko dochodzi do tego trzeci element… wtedy zaczyna działać przez nas Wyższy Duch, stajemy się tym, czym w istocie jesteśmy… Wielowymiarowymi Instancjami Duchowymi…

Potrzeba równowagi między dawaniem, a braniem jest widoczna wszędzie. Każdy obdarowywany powinien mieć świadomość, że samym tym, że jest w takiej a nie innej sytuacji stwarza możliwość dla dającego wykazać się a, to ogromnie dużo. W świecie ducha, gdzie obfitość wszelkiego dobra jest stanem naturalnym, gdzie nie ma wręcz możliwości bycia w stanie braku taka możliwość, obdarowania kogoś jest niezwykle istotna i cenna. Bardzo wartościową jest sytuacja, w której trzeba nam pomóc. W takich chwilach powstają akcje, ruchy, działania sprawiające, że darczyńca zaczyna działać, sprężać się, spinać na wyżyny swego kunsztu, możliwości, wykazuje się większą siłą, większą ekspresją swoich możliwości i tak naprawdę, gdyby nie to, że właśnie jest ktoś, komu trzeba pomóc to nie dokonałby być może jakiegoś wynalazku, nie wzniósłby się tak wysoko w swych umiejętnościach.

Więc. Pełen szacunek i uznanie należy się tym, którzy potrzebują pomocy. Oni sprawiają, że rosną Ci, którzy mogą ją dać. I Ci i Ci są niezwykle potrzebni, bo w równowadze wymiany – dawania i brania kryje się postęp, rozwój. To właśnie wtedy, gdy zachodzi taka dobrowolna, świadoma, życzliwa i pełna miłości wymiana energii dokonuje się rozwój i zaczynają dziać się cuda. Obie strony zaczynają kwitnąć, przechodzą na wyższy poziom swej ewolucji. Rozkwitają i idą dalej. Zamieniają się rolami z innymi, z pomagających zamieniają się w potrzebujących pomocy, po to by wznieść się wyżej i znów stać się pomagającym. By znów doświadczyć cudowności wymiany energii brania i dawania.

Dobrowolność, szacunek, wyczucie jest tutaj niezwykle ważne. Nasze społeczeństwo pełne jest ludzi zgwałconych „dobrymi chęciami” pomocy i tymi, którzy „chcą dobrze”, bo wiedzą, że „im tego trzeba”. Wystraszone świadomości projektują wystraszony świat i działają według swych wystraszonych schematów. Czyni to wielkie spustoszenie wśród ludzi i pełno jest przykładów, gdzie nadgorliwość, nadmiar uczuć sprawiają, że wymiana energii jest zaburzona, wręcz wynaturzona. Obie strony mają złe skojarzenia na temat brania i dawania. Obie nie potrafią tego robić. Jedna nie wie, dlaczego jej „dary” są źle przyjmowane a druga nie wie, dlaczego wzdryga się na widok „darów”, choć gdy się wzdryga to jeszcze jest OK., bo oznacza to, że sytuacja jest w miarę wysoko „na powierzchni”, często jest tak, że obie strony nieświadomie przeżywają tak całe wcielenie uważając, że „taki jest świat” i gdy same nie potrafią tego rozwiązać przekazują ten energetyczny program swoim potomkom.

Równowaga musi być w nas. My powinniśmy być równowagą. Harmonią. Nie tylko w braniu i dawaniu…. Powinniśmy lekką ręką i dawać i brać. W wymianie jest magia, wolność, wzrost, nauka, życie. Zaburzenia wymiany, przerost jednej wartości nad drugą zawsze prowadzi do patologii, chorób, produkcji szkodliwych programów. Zwracajmy uwagę na to czy łatwo jest nam przyjmować czy łatwiej jest nam dawać…, jakie skojarzenia się rodzą, jakie uczucia? Potrafisz przyjąć bez zakłopotania? Bez poczucia, że trzeba się odwdzięczyć? Że jesteś niegodny? Właściwie docenić, uszanować? Potrafisz dać bez uczucia, że właśnie związałeś kogoś tym „prezentem”? Czy sprawdziłeś najpierw czy ta osoba w ogóle tego potrzebowała? Obserwuj się i nie oceniaj, nawet, jeśli przyłapiesz się na tym, że jesteś po uczy zaangażowany w którymś z biegunów… to normalne, LUDZKIE J, ziemskie… prawie wszyscy tak mamy, więc spokojnie… to kolejne lekcje w Twojej szkole samoświadomości.

To w sumie jest bardzo proste a jednocześnie, przez to, że takie proste trudne do uchwycenia przez nasze skażone intelektualizmem, komercjalizmem, „rachunkiem zysków i strat” umysły. Jednak otrząsamy się z tego czaru. Z tego hipnotycznego wpływu, który gdzieś, kiedyś został rzucony na nasze społeczeństwo. Teraz otwieramy oczy i zaczynamy widzieć. Zaczynamy dostrzegać magię życia.

Daję i biorę bez zażenowania i wstydu. Bez oczekiwań i ukrytych intencji. Jestem wolny, uczciwy. Odpowiedzialny za to, co robię i jaki jestem wobec wszystkich i wszystkiego.

Namaste.

---

Drogowskaz - do świadomego Życia...
Oridea.net - Inspiracje


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Współczesna droga Kościoła w Polsce.

Autorem artykułu jest Rafał Mroczkowski



Czym jest instytucja Kościoła we współczesnej Polsce? Dlaczego nastepuje narastająca niechęć do wiary, religii?? Czy jeszcze chodząc na mszę usłyszymy słowa otuchy, nauki czy juz tylko polityczną agitację, brzęczenie monet i natręctwo. 

Człowiekowi do życia potrzebny jest jakiś cel, który wyznacza mu drogę, ale dlaczego ma nim być religia? Do tego przekazywana poprzez pośredników, uzurpujących sobie jedyne prawo do kontaktu z bóstwami? W naszym społeczeństwie człowiek niewierzący ale żyjący wg zasad moralnych jest osobą gorszą niż katolik, a obraz tego ostatniego kreuje sie w coraz gorszym  świetle.

Katolicyzm uczy, że każdy grzech można odpuścić przy pomocy duchownych, oczywiście - za odpowiednią opłatą. Boga traktuje się jak przekupnego urzędnika, którego można kupić natręctwem, lizusostwem lub łapówką.
Jednocześnie katolicyzm powierzchownie naśladuje inne religie: ciągle zmienia doktrynę, naśladuje nie tylko prawosławie (np. kult ikony Matki Boskiej Częstochowskiej), protestantyzm (np. zakaz handlu w niedziele), ale nawet ekologię, szamanizm i ruch New Age (np. ekstatyczne tańce w lnianych giezłach i bicie w bębny na Lednicy) oraz tak zwane "sekty destrukcyjne" (np. bezkrytyczny kult duchowego przywódcy - papieża, rozwój dewocyjnych organizacji o strukturze totalitarnej - Focolare, Opus Dei, itp.). Katolicyzm przypomina moralnego indoktrynalnego kameleona. Nie można oczekiwać, że taki relatywizm doktrynalny i moralny da wiernym podstawy do budowania stabilnej i odpornej osobowości.
Duchowni za mało uwagi przykładają do edukacji w zakresie wiedzy liturgicznej, gdyż o wiele bardziej zależy im na napełnianiu kościelnych kas. Wierni, nieświadomi podstaw, wolą roztrząsać kwestie wyglądu stuły na kolejnym pomniku Jana Pawła II niż prawidłowego czynienia znaku krzyża. Za dużo jest rytualizacji i taniej, niezaangażowanej, odpustowo-folklorystycznej religijności. Za mało natomiast wnikliwego skupienia na tym co, podobno, jest sensem życia. Sfera religijna w Polsce coraz bardziej ulega materializacji.
W tym miejscu można zapytać, gdzie w tym wszytkim jest wiara? Wiara niezmącona pieniądzem... taka czysta, wypływająca z potrzeby ducha i serca, która powinna cechować nie tylko każdego duchownego, ale również i przeciętnego katolika? Ten drugi często nie zdaje sobie sprawy z tego, że za swoją wiarę płaci. Niemal każdy z nas mniej bądź bardziej orientuje się w cenniku świadczeń kościelnych. Magisterium zachowuje się jak Ludwik XIV, narzucając wiernym określone normy, wartości i prawa, lecz same już im nie podlega. Przykład? Proszę bardzo: "Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!" (Mt 10,8). Duchowni nie mają nawet skrupółów w łamaniu zapisów Kodeksu Prawa kanonicznego, m.in. Kan. 848 - Oprócz ofiar określonych przez kompetentną władzę kościelną, szafarz nie może domagać się niczego za udzielanie sakramentów, przy czym potrzebujący nie powinni być pozbawieni pomocy sakramentów z racji ubóstwa.
Katoliku, pragnę Ci w tym miejscu uzmysłowić, że Kościół nie jest podmiotem gospodarki narodowej, więc nie ma prawa domagać się od Ciebie żadnej gratyfikacji materialnej za udzielaną posługę. Na dodatek instytucja ta subwencjowana jest z budżetu państwa z tytułu podpisanej umowy konkordatowej, na którą rokrocznie z naszych podatków przeznaczana jest suma ok. 10 mld. złotych.
Każdy katolik w tym kraju powinien zadać sobie kluczowe pytanie... "jeśli wiara jest kwestią ducha, to po co Bogu potrzebne są pieniądze?". Dodatkowo każdy katolik w tym kraju powinien dojść do przekonaniu, że do wiary w Boga Kościół jako skorumpowany pośrednik nie jest mu do niczego potrzebny

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl